Tempomat a spalanie - czy oszczędza zużycie paliwa?

12-02-2021 10:25

Paliwo w Polsce nigdy nie było tanie i nic nie zapowiada tego, by jego cena miała przyjąć bardziej przyjazną kierowcom wartość. Stąd wielu z nich stara się uczyć technik eco drivingu. Jedną z nich może być częstsze używanie tempomatu, choć zdaniem niektórych ten ułatwiający zużycie paliwa system zwiększa apetyt na benzynę lub olej napędowy.

I tak domniemane oszczędności uzyskiwane dzięki tempomatowi stały się tematem dyskusji, a wręcz sporów fanów motoryzacji. Jedni uważają, że odkąd przekonali się do tempomatu, ich auta zużywają na autostradzie mniej paliwa, inni natomiast są innego zdania. „Mam lepsze czucie w prawej nodze i dozując samodzielnie gaz bardziej oszczędzam” - powtarzają z przekonaniem. Jak jest naprawdę i kto ma rację? Okazuje się, że i jedna i druga strona ma rację. Jak to możliwe?

Tempomat sprawdza się na równinach?

Wszystko zależy od przyjętej metodologii „badań”. W warunkach bliskich laboratoryjnym auta poruszające się z włączonym tempomatem faktycznie spalają mniej paliwa. Oszczędności są tym większe im nowocześniejszy tempomat. Te zainstalowane w najnowszych Seatach pozwalają nie tylko odpocząć nogom, ale i zaoszczędzić na benzynie, a także pozwolić na większe skupienie na samym kierowaniu pojazdem.

W testach auta na ogół poruszają się po płaskiej autostradzie. Dokładnie tak samo, jak podróżujący przez polskie równiny np. z Warszawy do Poznania. W takich warunkach komputer samochodu w łatwy sposób utrzymuje zadaną prędkość. Silnik wówczas pracuje spokojnie i miarowo. Prawa noga żadnego kierowcy nie jest w stanie w tak samym stopniu zapanować nad równomiernością obrotów. Nawet niewielkie ruchy nogi wpływają na zwiększanie oraz zmniejszanie obrotów silnika. To oczywista strata paliwa.

Co z tempomatem w górach?

Nie wszyscy jednak podróżują jednak po gładkich jak stół drogach. Inaczej sprawa wygląda z wykorzystaniem tempomatu na autostradach przebiegających przez góry. Długie podjazdy, a potem wcale nie tak krótkie zjazdy. Wytrawny kierowca, chcący zaoszczędzić na zużyciu paliwa, wspinając się swoim samochodem na wzniesienie, może nieco odpuścić i pozwolić, by auto nieco wytraciło prędkość, zamiast żyłować silnik za wszelką cenę. Daje to wymierne korzyści. Co dzieje się podczas podjazdu w aucie z włączonym tempomatem? Samochód dostał polecenie: „Jechać 140 km/h”. Jego zadaniem jest wykonanie woli kierowcy. I co się dzieje? Przepustnica otwiera się coraz bardziej, auto wchodzi na coraz większe obroty, automatyczna skrzynia redukuje biegi, a komputer pokładowy wskazuje coraz wyższe wartości chwilowego zużycia paliwa. Zadana prędkość zostaje jednak utrzymana. Zwycięstwo elektroniki można odtrąbić, ale przy pogodzeniu się z nieco większym spalaniem.

Obie strony sporu mają więc swoje racje. Jest jednak pewne „ale”. Sytuacja nie dotyczy najnowszych aut wyposażonych w aktywny tempomat, w tym wielu modeli Seata. Urządzenia najnowszego typu odczytują informację z GPS, jak również map. Informują samochód o zbliżającym się wzniesieniu. Ten ma wówczas czas na przygotowanie się do wspinaczki i zmienia parametry jazdy tak, by ta była jak najbardziej ekonomiczna. To funkcja tak zwanego „żeglowania”, dzięki której to jednak tempomat wygrywa z człowiekiem w kategorii umiejętnego oszczędzania paliwa.